Kolejnym punktem na naszym szlaku był Sajgon, Z Da Nan polecieliśmy samolotem płacąc za rejsowy bilet 150 zł. Hotel zarezerwowany wcześniej okazał się bezokiennym :) Na szczęście szybko znaleźliśmy miejsce w pobliżu gdzie spędzaliśmy wolny czas przy okazji mając dostęp do światła dziennego( celowo nie pisze że dostęp do świeżego powietrza). Miasto przeogromne, miasto żywe w każdej sekundzie doby, miasto pełne kolorów i kontrastów. Miast gdzie motor to zdecydowanie lepszy sposób przemieszczania się niż auto. To dało nam możliwość poćwiczenia zdobytych już wcześniej umiejętności slalomowych :). Widok z najwyższego budynku mnie nie powalił jednak wpisanie tak nowoczesnej architektury w typowy wietnamski krajobraz budzi respekt i uznanie! Udało nam się odwiedzić byłe więzienie/ obóz z czasu wojny. Robi to wrażenie, również ta propaganda pro- amerykańska. Były najeźdźca traktowany jest jak przyjaciel a wystawy pokazują jak wspaniale było żołnierza amerykańskim trzymanym w więzieniu..... Więc po co trzymanym jak tacy wspaniali? Czyżby upatrzyli sobie to miejsce jako sanatorium które warto odwiedzić? Jedno jest pewne- mimo że zmieniają się szerokości i długości geograficzne to głupota ludzka się nie zmienia! Ale warto pójść i wyrobić sobie własne zdanie.