Powrót do Ha Noi i wieczorem pociąg do Da Nang. Po powrocie z zatoki pozostawiliśmy plecaki w zaprzyjaźnionym biurze i pobiegliśmy jeszcze coś zjeść- oczywiście do tej samej knajpy co zawsze :) Po powrocie jakoś nas oprzytomniło- nie ma jednego z naszych plecków!!!! Ciśnienie 300! Pytamy pana z recepcji który tam chyba całe swoje życie siedzi czy ktoś był, brał itp. Twierdzi że od naszego wyjścia nikogo nie było. Fakt jakby sztuki plecaków się zgadzają ale jeden z nich nie należny do nikogo z nas- o co chodzi???? Obsługa biura nie chce wezwać policji, do pociągu odliczamy minuty. Właścicielka bagażu który zaginą podejmuje decyzję- "jedziemy- coś mnie tknęło i przepakowałam kostium kąpielowy do podręcznego a w końcu to najważniejsze bo teraz jedziemy nad morze?!?!" I tak z bagażami - 1 sztuka ruszyliśmy na dworzec. Po drodze jakaś oburzona para Polaków przechodząc obok nas odburknęła: " patrz jaka młodzież, nawet dobry wieczór nie powiedzą!" Doby wieczór! rozumiem Państwa rozczarowanie- w końcu do Wietnamu tylko Polacy przyjeżdżają i każdy z europejskimi rysami człowiek to Polak któremu należny powiedzieć dzień dobry/ dobry wieczór!!! To teraz do widzenia! :)